Szukaj Pokaż menu

Bardzo złe reklamy z Mikołajem w roli głównej

44 979  
47   8  
Dziś Mikołaj kojarzy nam się z milusińskim dobrym dziadziem, jednak nie zawsze pielęgnowaliśmy w sobie ten obraz i w przeszłości Mikołaj bywał naprawdę niezłym hardkorem.

#1.

Jak obrazić obcokrajowca - praktyczny poradnik dla podróżnych

87 796  
173   35  
Erekcja środkowego palca, tzw. międzynarodowy znak pokoju, to gest uniwersalny, rozpoznawany na całym świecie. Ale żeby zrobić prawdziwe wrażenie, trzeba trochę bardziej się postarać. Sprawdźmy, co to oznacza w różnych stronach świata.

Co mnie wyjątkowo wkurza w wojujących weganach?

100 146  
492   240  
Weganizm – koszmar każdej babci, dla której wykarmienie wnuczka jest nadrzędnym celem egzystencji...

Trudno – staruszka przełknie jakoś tę gorycz, zaopatrzy się w odpowiednie książki kucharskie i zacznie gotować pomidorówkę na glonach nori, zamiast klasycznie – na kurzej nóżce. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że wyrzekający się jedzenia padliny wnuczek nie wyrośnie na wściekłego ekstremistę.

Jak rozpoznać weganina? Sam ci to powie! A, więc mówię – nie jem mięsa od kilkunastu lat i całkiem mi z tym dobrze. Diety zmieniać nie zamierzam i wystrzegam się dyskusji z mięsożernymi trollami głównie dlatego, że większość argumentów to przewałkowane do bólu pierdo-lolo, najczęściej świadczące o ignorancji rozmówcy. Poza tym – mam to w dupie. Moja dieta, mój problem i gówno obchodzi mnie fakt, że Hitler nie jadł mięsa, rośliny czują ból, a weganinem zwykło określać się wioskowego idiotę, który nie umiał polować.

Powiem wam, że ostatnio mam większy problem z pewnymi zachowaniami wśród wegan, niż idiotyzmami wygadywanymi przez miłośników kotletów mielonych. Nie chciałbym wyjść na wronę, co to dla poklasku fajda we własne gniazdo, ale pewne rzeczy aż proszą się o wyszydzenie.

Obnoszenie się z zawartością talerza

Poznajcie Krzysia. Krzyś jest młodym studentem filozofii. Dwa tygodnie temu, pod wpływem swojej dziewczyny, przeszedł na weganizm. No, z małą przerwą – najebał się w weekend i opierdzielił kebsa, ale po pijaku to się nie liczy! O tym, że gość nie je mięsa, wiedzą już wszyscy – od najbliższych znajomych i rodziny po panią z Żabki, którą to Krzyś poczęstował soczystą zjebką za brak marynowanego tofu w sklepowej ofercie. Młody, „przebudzony” wojownik o prawa zwierząt wydał też ostatni swój hajs na piętnaście koszulek z dorodnym logo: „Vegan”. Ma też zamiar wytatuować sobie ten wyraz na szyi. Już teraz dba o poprawienie odporności, bo najbliższą zimę prawdopodobnie będzie paradował bez szalika…


Obnoszenie się ze swoimi wyborami kulinarnymi jest chyba najbardziej irytującą cechą wegan o krótkim stażu. Dla odmiany – nie znam żadnego mięsożercy, któremu przyszłoby do głowy wydzierganie sobie na czapce napisu „Golonka”.

Mięso, ale takie bez mięsa

Absolutnie nie chcę krytykować moralnych powodów, dla których ludzie rezygnują z jedzenia produktów pochodzenia zwierzęcego. Z tym nawet trudno dyskutować. Są też kwestie zdrowotne – nie jem mięsa, bo jest niezdrowe. Okej. Zdania są tu podzielone, ale niech będzie – załóżmy, że faktycznie przerażają nas środki konserwujące, barwniki czy wątpliwa świeżość niektórych produktów. Zamiast kiełbaski z wieprzka sięgnijmy lepiej po bezmięsną kiełbaskę sojową, która zarówno wyglądem, teksturą, zapachem i smakiem niczym nie różni się od oryginału!


Wiecie jak prezentuje się soja w stanie pierwotnym? To taka mała fasolka. Aby z fasolki zrobić taki na przykład krwisty stejk, trzeba poddać ją szeregowi skomplikowanych zabiegów i dodatkowo wzbogacić ją o całą tablicę Mendelejewa, polepszaczy smaku, aromatów i innych ciulów. A to tylko po to, aby człowiek, który nie je mięsa, mógł… poczuć się jakby jadł mięso. Na zdrowie!

My- szlachta, wy- plebs

Ostatnio, gdy usiłowałem uspokoić grupkę wściekłych wegan ciskających się pod jakimś postem, zostałem zwyzywany od mięsnych skurwysynów i zacietrzewionych wrogów ziemskiej fauny. Zazwyczaj nie zabieram głosu w takich dyskusjach, ale już któryś raz z kolei zauważyłem pewien niepokojący argument, który coraz częściej wytaczany jest w internetowych bitwach. Brzmi to mniej więcej tak: „Ja, jako osoba nie jedząca mięsa, jestem „przebudzony”, bardziej świadomy i empatyczny niż ty, pozbawiony uczuć prymitywny neandertalczyku. Ja jestem lepszy, wrażliwszy niż reszta mięsożernych podludzi”.



Za takie pierdolenie powinno się naklejać delikwentowi karnego Hitlera na czoło. Chwilami mam wrażenie, że tego typu gęganie to nic innego, jak smętny pomruk wywołanej niespełnieniem życiowym i kompleksami hejterskiej pogardy, rzuconej znad talerza z grillowanym burakiem.

I te „krucjaty”…

Czy jedząc jajecznicę na bekonie, czujesz się jak sukinsyn bez serca? Nie? No, to poczekaj, aż do talerza zajrzy ci jakiś wojujący miłośnik bakłażanów i zagra na twoim sumieniu tak, że zdzielisz go w kły. No, bo przecież nie zrezygnujesz z pysznego posiłku!

Upierdliwość i silna chęć nawracania wszystkich na bezmięsną dietę jest u wegan cechą wyjątkowo irytującą. Przypomina to trochę brutalne misje ewangelizacyjne przeprowadzane na terenach zamieszkałych przez nieznających bożego miłosierdzia dzikusów. Wyrzeknij się gyrosu, ty kędzierzawy chujku! Żryj falafele!

Serio – pomiędzy wojującymi weganami a średniowiecznymi katolami jest sporo podobieństw. I jedni, i drudzy skłonni są skoczyć ci do gardła, jeśli okażesz się odporny na ich werbalne argumenty. Z drugiej strony – zarówno w jednym, jak i drugim przypadku najbardziej skuteczną metodą „ewangelizacji” okazuje się odpierd#lenie się od wszystkich wokół, skupienie się na sobie i dawanie dobrego przykładu bliźnim.

Społecznościowa rzeźnia

Skoro już mowa o „nawracaniu”, to wyjątkowo wkurwia mnie jeszcze jedna rzecz. Wielu wegan, szczególnie tych świeżych, dopiero zaczynających przygodę z bezmięsną dietą, uznaje, że najlepszą metodą przekonania kogoś do przejścia na „jasną stronę mocy” jest serwowanie mu materiałów video wykonanych w rzeźniach czy hodowlach przemysłowych. Pewnie, że ludzkie okrucieństwo w stosunku do zwierząt wymaga szczególnego potępienia, ale do jasnej Anielki – jeśli mięsożerca będzie chciał przekonać się, że schabowe nie rosną na drzewach, to stosowny materiał sobie wygoogluje.

Epatowanie takimi nagraniami na forum publicznym jest znacznie bardziej wkurzające, niż słuchanie pierdolenia o niedoborach białka w wegańskiej diecie. Doprawdy, ludzie nie wchodzą na Facebooka po to, aby oglądać transmisję na żywo ze świniobicia.

Rzekłem. Obstawiam lincz ze strony zaprzyjaźnionych wegan, ale co tam - było warto. A na koniec - taka ciekawostka: Wegańskie bukkake.

492
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Jak obrazić obcokrajowca - praktyczny poradnik dla podróżnych
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Kiedy wychodzisz za mąż po 30. – Demotywatory
Przejdź do artykułu Typowe matki w akcji - jak tu ich nie kochać?
Przejdź do artykułu 12 faktów o pasie cnoty. Rzeczywistość była dość brutalna
Przejdź do artykułu Co tak naprawdę robią kobiety, gdy „idą się odświeżyć”
Przejdź do artykułu 15 zawodów, które już nie istnieją
Przejdź do artykułu 20 żartów o starzeniu się. Dla ludzi po trzydziestce
Przejdź do artykułu Polska to nie kraj, to stan umysłu – Kazik Staszewski pokazał mamę
Przejdź do artykułu Kobieta zaatakowała na Twitterze Elona Muska w związku z najnowszym startem SpaceX... Odpowiedź poszła jej w pięty
Przejdź do artykułu Problemy i zwierzenia introwertyków - z przymrużeniem oka

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą