Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Życie na Cmentarzu Północnym w Manili - Filipiny oczami bojowniczki JM

54 386  
199   10  
Stickyrice pisze: Manila to miejsce, którego nikt nie odwiedza dla przyjemności i ja nie jestem wyjątkiem. Lot na wyprawę do Birmy, Tajlandii i Kambodży startował właśnie ze stolicy Filipin i był jedynym powodem, dla którego tam trafiłam. Próbując znaleźć najtańszą opcje przelotu miałam wątpliwą przyjemność spędzić tam jeden nadprogramowy dzień.

Lista atrakcji turystycznych nie zrobiła na mnie wrażenia i nie wzbudziła mojego zainteresowania, dlatego razem z zaprzyjaźnionym wolontariuszem wybraliśmy się na cmentarz. Może wydawać się to dziwnym pomysłem na spacer, jednak legendy o tym co można zobaczyć na manilskich cmentarzach słyszałam już wcześniej. W zamierzchłych czasach, kiedy przygotowywałam się do wyjazdu na Filipiny kupiłam "Eli, Eli", jedyną polską książkę o tym kraju, jaką znalazłam i opowiadała ona właśnie o tych cmentarzach. Pełna była brutalnych i mrocznych historii oraz nieco obrzydliwych zdjęć biedy.

Zanim zacznę opowiadać o Cmentarzu Północnym w Manili, poruszę temat tego co dzieję się na zewnątrz cmentarza, aby uzasadnić moje podejście.
 
Manila, miasto, które nigdy nie śpi, nigdy nie cichnie i nigdy się nie myje. Nie trzeba zaglądać w zaułki, nie potrzeba sekretnych wskazówek ani lokalnego przewodnika, żeby zobaczyć sceny, które utkwią w umyśle na długie lata. Slumsy i kartonowe mieszkanka wylewające się na skrajne pasy szerokich ulic. Ludzie wymieszani z zaświerzbionymi psami, kotami umierającymi z głodu i żebrzącymi, półnagimi dziećmi. Wszystko to tonące w spalinach, smrodzie ścieków i zapachu ulicznego jedzenia.

Scena, którą ja zapamiętam do końca życia, to ta którą zobaczyłam nieopodal wejść do jednej z centralnych stacji metra. Czteropasmowa, zakorkowana ulica z filarami estakady naziemnego metra po środku. Wszystko się lepi od brudu i potu, a głowa pulsuje nieustannym trąbieniem jeepneyów. Pomiędzy opasłymi, brązowymi kolumnami jest rozłożony kawałek kartonu, a na nim kobieta w brudnym, podartym ubraniu śpi tuląc do siebie dziecko. Są takie poziomy upodlenia człowieka, że zwykłe ludzkie odruchy nie pozwalają zrobić temu zdjęcia.


 
Jadę naziemnym metrem i oglądam z bezpiecznego, klimatyzowanego wnętrza mijane po drodze slumsy i centra handlowe i nagle zaskoczona zauważam drzewa. Drzewa to nie jest częsty widok w tym mieście, a już z całą pewnością taka ilość kwitnących magnolii nie jest normą. Najpierw myślę, że to luksusowe, zamknięte osiedle, potem przychodzi mi do głowy klasztor, a na końcu zdaję sobie sprawę z tego, że taką ilość krzyży widuje się tylko na cmentarzach. To co widzę z okna jest chińskim cmentarzem.

Przechadzając się szerokimi alejami niezamieszkanej części doceniam ciszę i spokój tego miejsca.


Niemal świeże powietrze i chłodny cień dają niesamowitą ulgę po chaosie przeludnionego miasta. Nagrobki można by śmiało nazwać małymi, pośmiertnymi domkami.


Są murowane, mają okna, ławeczki a czasem nawet schody prowadzące na pięterko.




Nic dziwnego, że na podobnym, katolickim cmentarzu postanowili zamieszkać Filipińczycy. Murowane grobowce dają znacznie lepszą ochronę przed słońcem i tajfunami niż budy z blachy falistej. Nie do przecenienia jest też zamykana krata.






Jak na każdym porządnym, ogrodzonym osiedlu, tak i tutaj są udogodnienia, z których mogą korzystać wszyscy mieszkańcy.


Boisko do koszykówki


Bilard


Karaoke


Plac zabaw dla dzieci w przedszkolnych kolorach


Można tutaj nawet usłyszeć znajomą melodię z dzieciństwa, która wywołuje automatyczną chęć na zjedzenie czegoś zimnego i słodkiego.




Pan lodziarz na tle mauzoleum w kształcie statku

To co jednak robi największe wrażenie to wszechobecne dzieci pałętające się pomiędzy nagrobkami, prowokujące do niemal poetyckich przemyśleń na temat życia i śmierci.


Pewnie zastanawiacie się, jak to możliwe, że z natury przesądni Filipińczycy nie bali się osiedlić na cmentarzu. Owszem, mają cały panteon straszydeł, ale duchów swoich przodków się nie boją. W Święto Wszystkich Zmarłych odwiedzają groby, jedzą na cmentarzu, a czasem zostają na noc, żeby nie wracać do odległych domów. Mieszkańcy cmentarza dbają o nagrobki pod nieobecność krewnych, więc duchy nie mają powodu, żeby ich straszyć.

Poza tym całkiem realne zagrożenia ze strony żywych ludzi wywołują znacznie większy niepokój. To, co najbardziej zaskoczyło mnie w tym miejscu, to normalność, którą tworzą wózek lodziarza, bilard czy rozbrzmiewające karaoke. Dzięki pozorom normalności można przetrwać wszędzie i każde warunki znieść.

<<< W poprzednim odcinku

1

Oglądany: 54386x | Komentarzy: 10 | Okejek: 199 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

09.05

08.05

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało