Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Historie uniwersyteckie - Cambridge

54 154  
311   7  
Kliknij i zobacz więcej!Uniwersytet w Cambridge rozpoczął 802 rok niesienia kaganka oświaty. Przez te lata działo się w nim wiele ciekawych rzeczy i wydarzyło się wiele historii. Oto dwie z nich.

Historia pierwsza


Rzecz działa się paręnaście lat temu. Młody, zdolny student prawa z uśmiechem zmierza na egzamin. Jest dobrze przygotowany, ale wie, że niezależnie od wyniku, będzie to dobry dzień.
Przed wejściem do sali, podchodzi do ubranego w obowiązkowy frak, togę i cylinder prorektora, w spokoju doglądającego, czy przechodzący studenci nie zapomnieli zostawić toreb i płaszczów w szatni, i rzecze:
- "Sir, przepraszam, czy porcja pieczonego bażanta i wino są dla mnie gotowe?"
Starszy już jegomość z "uniwersyteckiej gwardii" spogląda z zaskoczeniem:
- "Ależ o czym pan mówi?".
Z szatańskim błyskiem w oku, młody student wyciąga zza pazuchy przemycony z biblioteki dość skromnie wyglądający, lecz bardzo leciwy już wolumen, którego łaciński tytuł znaczy "Regulacje, rozporządzenia i inna materia tycząca egzaminów". Ostrożnie przerzucając palcami strony czterechsetletniego tomu, po chwili wskazuje swemu rozmówcy wykaligrafowany paragraf: "Studenci roku drugiego i wyższych, składając egzamin z prawa, żądać mogą i winno zaoferowane im być, co następuje: bażant bądź inne ptactwo drobne, stosownie przyrządzone oraz dzban wina". Prorektor, poprawiwszy cylinder, odszedł na chwilę do współtowarzysza nadzorującego wnętrze sali, by szybko powrócić:
- "Zdaje się, że ma pan rację. Regulacja, którą pan zacytował, nie została oficjalnie odwołana i dalej obowiązuje, tak więc zgodnie z następnym paragrafem, pana żądanie zostanie spełnione w przerwie między obiema częściami egzaminu".
Student z zadowoleniem usiadł i napisał egzamin, by w trakcie przerwy, ku zdumieniu pozostałych, delektować się kaczką w jabłkach i odrobiną dobrego wina. Po drugiej części egzaminu i przez następny tydzień o jego wyczynie zdążyli usłyszeć wszyscy członkowie koledżu i wielu spoza. Jednak nad rankiem, wracając po jednym z końcoworocznych May Balls, zastał w przegródce pocztowej dwa listy - w pierwszym, zamkniętym w zalakowanej i z pieczęcią głównego egzaminatora kopercie, nakładano na niego karę dwóch grzywien srebra za nieprzywdzianie paradnej pochwy na szablę w trakcie egzaminu. W drugim, o nieco nowocześniejszym wyglądzie, informowano go, że do rachunku za studia doliczone zostanie 50 funtów kary za wyniesienie z starodruku z biblioteki bez pozwolenia.

Historia druga:

Ciepły, leniwy poranek 8 czerwca 1958 roku nie zapowiadał szokującego odkrycia, które miało niedługo zostać dokonane. Dzwonnicy uniwersyteckiego kościoła Św. Marii, pomocnicy koledżowych kucharzy i pokojówki szły nieco zaspane po Trakcie Królewskim - najważniejszej z ulic starszej, uniwersyteckiej części miasta - do pracy ze swych kwater, a w powietrzu roznosiła się słodka woń świeżo przygotowywanych krówek.
W redakcjach gazet od Glasgow aż po Bukareszt nikt nie przypuszczał, że na jutrzejszej pierwszej stronie wyląduje gmach Senatu starego, angielskiego uniwersytetu.
Nagle, w powietrzu uniósł się przeraźliwy krzyk zaskoczenia zmieszanego z przerażeniem. "Jak to się mogło stać", pytali jedni. "Kto to zrobił", parskali drudzy. Całe zamieszanie zbudziło okolicznych studentów i profesorów, a zbiegowisko przed Senatem powiększało się. Przyjechała policja, a wkrótce po niej straż pożarna. Ale czarny Austin Seven nie chciał zniknąć z dachu wapiennego budynku. Nie, wręcz przeciwnie, w porannym słońcu samochód stawał się coraz lepiej widoczny.
Z okien sąsiadującego z Senatem Koledżu Gonville'a i Caiusa wszystkiemu przyglądała się jedenastka studentów inżynierii. Nie, nie byli zaskoczeni ani zbulwersowani - rozpierała ich duma. Oglądali owoc tygodni przygotowań i bardzo stresującej nocy - na szczęście, wszędobylscy pijani studenci zajmowali ręce policji, sami oponując zbytnio przed wersją, że to co widzą, jest gigantycznym balonem a nie samochodem.
Dwa dni zajęły próby zdjęcia nieszczęsnego Austina. Pomimo pomocy wojska i "poprawieniu" jego kształtów dwuręcznym młotem, nie udało się go ściągnąć w całości. Sytuację uratował dopiero palnik i Austin, pocięty na sześć części, mógł wreszcie pojechać na złomowisko.
Kilka dni po zdarzeniu, na klatce schodowej, w której mieszkali autorzy planu, pojawiła się skrzynia szampana. Nie było nazwiska adresata, a tylko wizytówka koledżowego kapelana. Do końca studiów pomysłodawcy nie angażowali się już w żadne praktyczne żarty, choć ich tożsamości, poza kapelanem, nie znał nikt.

Dopiero dwa lata temu, 50 lat po pamiętnym zdarzeniu, ujawnili się - wszyscy daleko zaszli, jeden jest kawalerem Orderu Imperium Brytyjskiego, a inny przez długie lata był podpułkownikiem. Szczegóły ich planu, również wtedy ujawnione, można znaleźć tutaj, a zdjęcie samochodu na dachu tu.

A teraz Polscy studenci szacownych uniwersytetów - znacie jakieś historie dotyczące Waszych uczelni? Jeśli tak - podeślijcie klikając tutaj. Jako tytuł wiadomości wpiszcie Uniwersyteckie kawały.

Oglądany: 54154x | Komentarzy: 7 | Okejek: 311 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało