:kombinator_83 To się dzieje 10 lat przed oryginalnym Star Trekiem.
Mnie się spodobało na tyle że pierwszy raz w życiu oglądam ST:TNG, jakoś dojrzałem do tego serialu, jako dziecko uważałem że jest zbyt nudny, teraz inaczej na to patrzę.
Discovery bardziej się skupia na akcji i badassowym kapitanie Lorca ( serio, gość jest kozakiem niczym kapitanowie pirackich żaglowców
), Burnham nioby jest pierwszoplanową postacią, ale sama nie ma wielkiego wpływu na rozwój wydarzeń, wygląd Klingonów mi się podoba, bo bardziej ich odczłowiecza co czyni ich bardziej przerażającymi.
W Koncu mamy XXI wiek i gumowe maski i makijaż są passe
Jedynie co mnie wkurza to te durne metafizyczne połączenie Jaźni Burnham i Sareka, skoro to tak ma niby działać to logiczne by było mieć na każdym statku Federacji po dwóch Wulkanów celem natychmiastowej komunikacji awaryjnej na gigantyczne odległości.
Odcinek z Harrym Muddem w odcinku "Magic to Make the Sanest Man Go Mad" przejmującym Discovery jest moim ulubionym jak do tej pory, coś genialnego