Wpada koleś. Rzuca przyjechane od zbieżności opony i mówi, że on nie chciał chińskich. Kupował je 3 [!!!] miesiące temu. Chce zwrotu kasy. Problem jest taki:
1. Zamawiam tylko to, co klient chce. Chińszczyznę zawsze odradzam - chyba, że ktoś się upiera. Jego wybór w końcu.
2. Wisi mi co zamawiam, bo ja na tym nie zarabiam - mój zarobek to usługa założenia. Zatem jakby chciał to bym mu zamówił i takie pirreli ciągnikowe do tego jego seicento...
I co teraz zrobić? Koleś twierdzi, że ma nie to co chciał (i w 100% nie ma racji), do tego przyjeżdża po 3 miesiącach z uszkodzonym towarem przez rozjebane zawieszenie.
Jakieś rady? Bo póki co to rzucił mi je i powiedział, że przyjedzie za dwa tygodnie po pieniądze.
Jak bardzo kazać mu bujać wora? Tak w skali 1-10?
1. Zamawiam tylko to, co klient chce. Chińszczyznę zawsze odradzam - chyba, że ktoś się upiera. Jego wybór w końcu.
2. Wisi mi co zamawiam, bo ja na tym nie zarabiam - mój zarobek to usługa założenia. Zatem jakby chciał to bym mu zamówił i takie pirreli ciągnikowe do tego jego seicento...
I co teraz zrobić? Koleś twierdzi, że ma nie to co chciał (i w 100% nie ma racji), do tego przyjeżdża po 3 miesiącach z uszkodzonym towarem przez rozjebane zawieszenie.
Jakieś rady? Bo póki co to rzucił mi je i powiedział, że przyjedzie za dwa tygodnie po pieniądze.
Jak bardzo kazać mu bujać wora? Tak w skali 1-10?
--
Próżnoś repliki się spodziewał. Nie dam ci prztyczka ani klapsa. Nie powiem nawet:"Pies cię j...ł"- Bo to mezalians byłby dla psa