:djbanan "Srali muchy, będzie wiosna" to raczej o niespełnionych przepowiedniach, niedotrzymanych obietnicach. "Srali muchy, pierdział wół" to o tym, co piszesz

"Śmierć i sranie, gdzie zastanie." - nie znalem, lubie

:sambojka Gratuluję, zdałaś egzamin na żonę

:djbanan

Na Grzegorza kry płyną do morza

:servin

Aleś się okidał! (Zaślinił, rozlał/uciapciał jedzeniem)
Wysoki jak brzoza, a głupi jak koza.
Coś się łysko, coś się błysko, pewnie we wsi będzie dysko.
Bystry jak woda w klozecie.
Nie mów tyle bo cię zjedzą motyle.
Jakżeś się rodził to psy wyły.
Dupa jak szafa trzydzwiowa!
Nie ciamkaj się z tym dłużej! (Skończ to wreszcie!)
Taki brzydki jesteś z natury czy ze schodów dziś spadłeś?
Małe, a chytre!
Chabazie - krzaki
Przestań fanzolić! (Nie pierd...l)
Robić na despet - dokuczać
Położyć coś na kastliku (szafce nocnej)
Nie kłopcie się (nie kłoćcie)
Ty najduchu! (Ty ...uju!)

O piersiastych - cyce jak donice, a suty jak wentyle od kamaza

Czyjeś ręce lekkie, ale nie pożyteczne.

Trochę z innych rejonów
Latanie jest koniecznością, życie nie.
Skoro już się topisz to nie męcz się w płytkiej wodzie.

:sambojka
A może "brantrura"? To zapożyczenie z jidisz gdzie "bratröhre" oznacza właśnie piekarnik. Podobnym zapożyczeniem jest podkrakowski "szabaśnik" czy "buc" (w znaczeniu membrum virile).

Z innych zapożyczeń to od całkiem niedawna w moich stronach młodzi ludzie używają powszechnie określenia "nie funguje" żywcem wziętego z czeskiego albo słowackiego.

:Jez_z_lasu
"na kastliku" to skrócone "na nakastliku". Bo nakastlik to po prostu szafka nocna (od niemieckiego "nacht" – noc i "kasten" – skrzynia).

Jeszcze z moich stron:
"Jak się kura zsiura" - nigdy. Ma też wariant "Aż się kura zsiura" czyli odpowiednik "do usranej śmierci"
"przespanica" albo "przelotka" jako łagodniejsze zamienniki "puszczalskiej".

Na jednym forum internetowym gdzie byłem adminem funkcjonowało określenie
"Sraczka wątkowa" na sytuacje, gdy jakiś użytkownik w bardzo krótkim czasie zakładał wiele bezsensownych wątków

:jez_z_lasu
To o lataniu to akurat parafraza z Pompejusza Wielkiego:
"Navigare necesse est, vivere non est necesse" (org. πλεῖν ἀνάγκη, ζῆν οὐκ ἀνάγκη)
Tyle, że on mówił o żeglowaniu.

A "[z]najduch" to inne określenie "znajdy" (używane na pograniczu Małopolski i Kieleczczyzny)

Krzywa kiełbasa też dobra.

Wszystko przemija, nawet najdłuższa żmija - każde nieszczęście kiedyś się skończy
Bez młota to nie robota - czas półśrodków minął
Szwancownia i maszrumownia - niemiecko-angielski zamiennik chujni z grzybnią
Ad mortem defectam - łacińskopodobny zamiennik ''do usranej śmierci''.

To ze żmiją to cytat z Leca.
Łacińskie to nie tyle "zamiennik" co "tłumaczenie".

U niektórych Rosjan słyszałem taki "wypełniacz" "елки палки" - w zasadzie bez sensu, bo dosłowne tłumaczenie to "jodłowe kije/patyki", ale używane jak ktoś się zastanawiał nad wypowiedzią. W sumie lepsze niż nasz rodzimy "sztukas" czyli "eeee..."

Z rodzimych to jeszcze
"Za darmo to i ocet słodki"
"Za darmo to nawet w ryj trudno dostać"
"Tak to zobaczysz jak świnia niebo"

:trzosnek
"Jołki-połki" często powtarzał też jeden z trzecio- cz nawet czwartoplanowych bohaterów "Czterech Pancernych".

Dziadek często mówił: Wyżej dupy nie podskoczysz.
Z perspektywy czasu widzę dużą mądrość w tym powiedzeniu.

"Jaki kto do jedzenia, taki i do roboty"
"Z rodziną nie musisz się widywać, przyjaciół możesz zmienić, ale z sąsiadem żyj dobrze"

:makers
No ale jak wniesiesz dupę po schodach to będziesz wyżej

"Juras, zrób mu z dupy buzię!"
"To mały krok dla człowieka, ale dla karła normalny"

:trzosnek - może i tłumaczenie, ale jeszcze trafię tu na łacinnika-grammarnazi i mi wytknie jakąś literówkę...odrobinkę asekurancko podszedłem, bo a nóż, widelec

Słyszałem, że w Rosji nikt nie kradnie- tam się tylko "bierze co źle leży".

:semper_malus
W LWP też nie było kradzieży. Grasowała za to Amba. Mówiono, że
"Amba to zwierze co wszystko bierze"
Co ciekawe w językach tungursko-mandżurskich słowo to podobno oznacza tygrysa. Jest też używane w potocznym rosyjskim, Ciężko to przetłumaczyć, ale zwykle jako jako "koniec/basta". Do polskiego żargonu wojskowego przeszło pewnie z Armi rosyjskiej (Czerwonej albo i jeszcze carskiej).

Innym eufemizmem na kradzież było "zorganizować"

Gdzie kucharek szesc, tam dwanascie cyckow

:trzosnek - o, przypomniałeś mi. Amba Fatima, było i ni ma.

Jakaś babulinka w "Rolnik szuka żony" (czy czymś takim) do wnusia sypnęła: jak ci ją bóg przeznaczy, to się sama rozkraczy.

To przypomniało mi się jeszcze jedno studenckie:

Qui tacet consentire videtur

:nevya
pamiętać trzeba jednak o drugiej części:
"(...) si loqui debuisset ac potuisset"

Zwłaszcza ostatnie słowo jest łatwo kwestionowalne