I znów spoglądamy na świat oczami naszych milusińskich. A ponieważ wiele ciekawego na tym świecie i dzieci się go dopiero uczą poznawać, to wiele ciekawych sytuacji z tego wynika.
Tytułem wstępu - codziennie wieczorem przez ok. 10-15 minut czytam swoim szkodnikom (Gabrysia lat 4 i Ignaś lat 2,5) bajki na dobranoc. Ignaś zaczyna pomału mówić, a od niedawna po każdym czytaniu wypala na całe gardło: "Koniec bajek!". Teraz akcja właściwa: niedziela jak każda inna, całą rodzinką siedzimy na mszy. Ksiądz się produkuje podczas kazania, tyrada trwa od dłuższego czasu. W końcu zakończył, a w tym momencie młody jak nie wypali na cały głos... Chyba domyślacie się co...
Gwoli wyjaśnienia: mieszkamy we Włoszech, więc na nasze szczęście nikt z tego, co krzyknął młody, nic nie zrozumiał (młody oczywiście krzyknął w swym ojczystym języku), ale razem z Szanowną Małżonką i Gabi nie mogliśmy się uspokoić aż do końca mszy.
by Koniu @
* * * * *
Rodzinka (czyt. rodzice i dwóch potomków) je śniadanko niedzielne. Ojciec dzieci wyciąga ulubiony pasztet, taki opiekany, brązowy, wielkości kostki masła i odkraja kawałek, po czy, kładzie na kromce i delektuje się. Młodsza pociecha szepcze:
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą