Dziś zajmiemy się jednym z naszych najsławniejszych rodaków, genialnym konpo..., kompu..., kontoz...MUZYKIEM – Fryderykiem Chopinem. Mimo, że chopinę wszyscy znają, to nie każdy wie, że:
W jego rodzinie się nie przelewało, ojciec żeby dorobić, zbierał nawet złom. Pewnego dnia mu się poszczęściło i odnalazł w Polsce eldorado, i tak młody Frycek przyszedł na świat w Żelazowej Woli roku pańskiego 1810. Dzieciństwo miał lekkie, tylko zabawki ciężkie – sam fortepian ważył paręset kilo. Jego ojciec był Francuzem, a matka Polką, co zaowocowało obciachowym nazwiskiem. W dodatku nie był zbyt fotogeniczny, więc złośliwi koledzy w gimnazjum przezywali go fotoszopek. Ale to miksowane pochodzenie zaowocowało tym, że mógł wybierać, czy chce grać dla reprezentacji Polski, czy dla Żabolandii. Ale, że PZPN za przekręty ostatniego prezesa – Stanisława Poniatowskiego i jego działaczy został wcześniej ukarany okresem 123 lat wymazania z piłkarskiej mapy Europy, Frycek zdecydował się grać dla PSG i wyjechał do Paryża. Wspomagał tu licznie zgromadzonych polskich hydraulików i pielęgniarki, dając im często za darmo. Koncerty.
Ale też tu, w stolicy zachodniej zgnilizny i zepsucia, ujawniły się jego negatywne skłonności, Już od dawna szeptano, że ma on ciągoty do klawiszów. Nie wiadomo, dlaczego preferował akurat strażników więziennych, ale warto podkreślić, że nie był rasistą – naukowcy udowodnili, że co drugi jego partner był czarny. Przełomem w jego życiu był związek z popularnym ichnim pisarzyną, Żorżem(po naszemu Jurkiem) Sandem – dalekim praszczurem znanego skądinąd Andrzeja Piaska Piasecznego Plaży. Dzisiejsze łże – elity, pragnąc, aby Szopen uniknął losu innego wielkiego Polaka, na pewno geja i pedofila – Gombrowcza, starają się nam wmówić, że Jerzy był kobietą, ale, Panowie – z czym do ludzi!!
Niektórzy wichrzyciele badają jego rzekomy związek z wybuchem w Paryżu epidemii C – duru brzusznego, ale to tylko plotki rozpuszczane przez zawistnych miejscowych graczy, którzy zazdrościli naszemu rodakowi genialnej techniki i umiejętności improwizacji godnej Ronaldinho. W błyskotliwej karierze przeszkodziła mu gruźlica, która przedwcześnie zakończyła jego arcyciekawy żywot. I naprawdę, nic wspólnego nie miał z tym NFZ.
c.d.n.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą