Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Sprzedaję swoje ciało i dobrze na tym wychodzę

152 987  
515   77  
Wstaję rano, odpalam maila. Patrzę - jest! Mail z kolejną ofertą. Szybki research czego wymagają, co muszę dać od siebie i wysyłam zgłoszenie. Szansa zarobienia kolejnych kilku tysięcy euro w 2-3 tygodnie dodaje uśmiechu.

Robię to już od dwóch lat. Schemat zawsze jest ten sam i mam i czas dla siebie, i spore pieniądze.

Początek

Jak każdy swojego czasu szukałem szybkiego, dużego zarobku z jak najmniejszym wysiłkiem własnym.

I znalazłem Clinical Trials jako odpowiedź.

Pamiętam, że nie wahałem się ani chwili. To w końcu poważne instytucje medyczne, a nie piramida finansowa proponowana mi przez jakiegoś typa na Facebooku. Googlując znalazłem wiele ośrodków, które chętnie zapłacą mi za branie leków i możliwość pobrania próbek. Praktycznie w każdym kraju jest choć jeden ośrodek, który szuka ochotników. Ja znalazłem kilka w Niemczech, Holandii, Belgii oraz w Wielkiej Brytanii. Ktoś mógłby spytać się czemu nie w Polsce, gdzieś bliżej. Płaca w naszym kraju niestety waha się od 1500-3000 złotych, a za granicą tyle samo, ale w euro.

Po kilku dniach poszukiwania najlepszego ośrodka musiałem odrzucić kilka ze względu na wymaganie języka niemieckiego lub holenderskiego, w których ni w ząb nie umiem się porozumieć, i znalazłem takie, w których płynny angielski wystarczy. Szybka rejestracja w jednym, ankieta, w której pytają się o informacje o płci, pochodzeniu, stanie zdrowia, ilości kaw dziennie, zażywanych narkotykach czy palonych papierosach. I już po kilku dniach przyszedł pierwszy mail z pierwszą propozycją dopasowaną do odpowiedzi, których udzieliłem w ankiecie.

Po wybraniu propozycji, która mnie interesuje, wysłałem maila zgłoszeniowego. Po jakimś czasie oddzwonili i zaprosili na screening.

Pierwszy raz

Szybkie zakupy biletów lotniczych, dojazd na miejsce i patrzymy z czym to się je. Na dzień dobry dostałem opaskę z numerem obiektu testowego i kilka stron do przeczytania, co oni dokładnie chcą testować. Wywiad z doktorem, waga, krew, mocz, EKG i panu dziękujemy, zadzwonimy, jak porównamy z innymi obiektami. Przeleciałem 1000 kilometrów, żeby spędzić na miejscu może dwie godziny. Super, mam czas pozwiedzać. Na moje szczęście udało się przejść wszystko pomyślnie i po jakimś czasie dostałem telefon kiedy mam się stawić i trafiłem do ośrodka.

Tydzień. Tydzień leżenia w łóżku, nierobienia praktycznie nic. Śniadanie, obiad, kolacja, pobór krwi, moczu - wszystko zaplanowane za mnie. Dosłownie co do minuty. Do picia tylko kawa bezkofeinowa oraz woda. Jedzenie lepsze niż u nas w szpitalach, ale dalej od jakości jedzenia dla psów niewiele się różni. Po tygodniu wypis oraz nakaz stawienia się jeszcze raz za kilka tygodni, żeby zobaczyć, czy na pewno mi nie zaszkodzili i czekamy na przelew. Brzmi jak marzenie.

Wszystko wygląda pięknie, ale jednak. Restrykcje na miejscu zabraniają mi pewnych przyjemności. O zapaleniu jointa ze znajomymi mogę pomarzyć, bo jakikolwiek narkotyk od razu dyskwalifikuje z badań. Papierosy wykrywalne są nawet przez dwa tygodnie, więc również "nie, dziękuję". W samolotach siedzę czasami 8-16 razy w miesiącu. Podniebne PKS-y - nuda i wyczuwalne marnowanie czasu. Dla większości znajomych, tych bardziej natrętnych, interesujących się co robię w życiu, że zarabiam, a mam czas codziennie o 10, tylko często siedzę gdzieś za granicą, trzeba wymyślić zgrabne kłamstewko, bo lekko wstyd się przyznać publicznie co się robi. Choć, jak to mówią, "czego człowiek nie zrobi dla pieniędzy"...

I tak przyszła wiedza

Z czasem, testując kolejne leki, nauczyłem się czym różnią się kolejne oferty i czemu za niektóre proponują stawki idące w nawet 8-9 tysięcy euro, a za inne półtora do czterech tysięcy.
Leki, które przyjmuję, dzielą się na trzy typy.

Pierwszy typ to leki, które są już dostępne w Stanach Zjednoczonych. Jednak dla Europy muszą być ponownie zaakceptowane. Łatwo się domyślić, że takie są w miarę bezpieczne. Najgorsze, co mi się przydarzyło podczas brania leków to biegunka.

Drugi typ to moment, w którym jest się kolejną grupą badawczą leku jeszcze nigdzie niewprowadzonego, zazwyczaj o zwiększonej dawce w stosunku do poprzednich grup. Również dość bezpieczne, bo skoro 100 osobom przed nami nic nie było i pozwolono zwiększać dawkę, to raczej nam to nie zaszkodzi.

Trzeci typ to First Time On Human. Leki, które dopiero mają wejść na rynek i jesteś pierwszą grupą badawczą, która będzie je testować. Takich nie miałem okazji jeszcze testować, jednak pamiętam koleżankę, która trafiła na takie badanie i wokół plastra z lekiem wyrosła jej centymetrowa narośl. Oczywiście w takich miejscach jest pełen zespół lekarzy oraz zapis w umowie, że jeśli coś nam się stanie, to mają obowiązek nas z tego wyleczyć.


Ochotnicy dzielą się również na dwa typy. Ochotnicy Podstawowi i Rezerwowi. Podstawowi mają zagwarantowane miejsce w grupie i jeśli któryś test przy wejściu ich odrzuci, to na ich miejsce wchodzi ochotnik rezerwowy. Z tego powodu wszystkie testy mają "D-1". Dzień przed podaniem leku na powtórzenie jeszcze raz tego samego, co na screeningu.

Jak żyć, "pracując" w ten sposób?

Zazwyczaj moje przyloty na screening lub badanie po zakończeniu pobytu zajmują mi jeden dzień. Szybki przelot z plecakiem, gdzie mam trzy rzeczy na krzyż. Na dłuższe pobyty mała walizeczka z ubraniami, bo do środka nie wolno nam wnieść praktycznie nic poza nimi.
Spędzam w takich ośrodkach około dwóch miesięcy w roku, co starczy na opłacenie mieszkania i swobodne życie. Jako że w środku są bardzo sztywne zasady, to spędzam dnie głównie w łóżku, ucząc się materiału na studia lub pracując zdalnie. I naprawdę nie ma nic ciekawego, co bym robił w środku.
Pielęgniarki rano przychodzą pobrać krew, idziemy wziąć lek, zjeść śniadanie i znowu krew, EKG i tak do wieczora.


"Praca", którą wykonuję, dla mnie jest takim małym dowodem, że da się w życiu zarobić i tak naprawdę nic nie zrobić.

Po co?

Może ktoś się kiedyś zastanawiał nad uczestnictwem w takim badaniu. Niektórzy dopiero dowiedzą się, że coś takiego istnieje, a nuż widelec ktoś z was też bierze w czymś takim udział i chciałby wymienić się doświadczeniami ze swojego ośrodka.
11

Oglądany: 152987x | Komentarzy: 77 | Okejek: 515 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

18.04

17.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało