Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Football Manager: Złodziej czasu okrada nas już 25 lat

54 042  
141   41  
Football Manager to gra z 25 letnią historią, z symulatora ligi stał się także także narzędziem analitycznym dla członków sztabów szkoleniowych prawdziwych klubów. Co sprawia, że ta gra jest tak uwielbiana? I dlaczego tak trudno się od niej oderwać?

Historia serii

Od zera do bohatera

Powstała w 1992 roku seria menedżerów piłkarskich przez ponad dwie dekady dokonała niemal niemożliwego. Z małej, amatorskiej gry, skupiającej się wyłącznie na klubach angielskiej Premier League, przeistoczyła się w gigantyczną kopalnię wiedzy o futbolu, rokrocznie powiększającą bazę danych o piłkarzach z całego świata. Dziś z jej zasobów korzystają nawet skauci w profesjonalnych klubach. Jak to możliwe?

Wszystko zaczęło się dwadzieścia pięć lat temu w blisko półmilionowym angielskim Shorpshire, gdzie mieszkała rodzina Collyer. Wychowywali się w niej dwaj bracia, dwudziestoletni wówczas Olivier oraz o pięć lat starszy od niego Paul. Od lat zafascynowani piłką nożną postanowili zrealizować młodzieńcze marzenia o produkcji własnej gry, która pozwoliłaby im poczuć smak futbolu z ławki trenerskiej. Nie rzucali słów na wiatr - od razu wzięli się do roboty. Tylko we dwóch, bez większych nakładów finansowych oraz zaplecza, we własnym domu ulepili z kodu swoje pierwsze dziecko. Championship Manager światło dzienne ujrzał w 1992 roku. Gra była dostępna na pecety, popularne ciągle w tamtych czasach Amigi oraz Atari ST - komputery osobiste, które były już u schyłku swojej popularności i zaledwie rok później przestały być produkowane.


Collyerowie, zachęceni powodzeniem swojego pierwszego projektu, własnym sumptem wypuścili jeszcze dwie części ChampMana (CM 93 oraz CM Italia, będący rozszerzeniem dodającym do gry Serie A i Serie B), po czym w 1994 roku powołali do życia Sports Interactive. Był to początek profesjonalnej kariery w branży gier komputerowych firmy, która początkowo składała się tylko z dwóch facetów o tym samym nazwisku. Bracia przenieśli się do Londynu, by iść dalej za ciosem. W 1995 światło dzienne ujrzał Championshim Manager 2, który doczekał się także "sequela": CM 2 Season 96/97, ostatniej części cyklu wydanej na Amigę. Kolejne gry były nie tylko coraz bardziej realistyczne, ale także złożone i rozbudowane w stosunku do poprzedniczek. Piłkarze, niczym na prawdziwych boiskach doznawali urazów, a także przenosili się do innych klubów. Matematyczna precyzja, cechująca dzisiejsze odsłony cyklu pod względem ekonomii oraz prawdopodobieństwa wydarzeń, uwzględniająca wiele różnych czynników wpływających na wirtualny świat futbolu, miała swoje początki właśnie wtedy.

I tak kolejne ChampMany rozbudowywały sukcesywnie rozgrywkę, coraz bardziej łudząc nas wizją realistycznej symulacji futbolu. Piłkarze, początkowo tylko imiona, nazwiska i zbiór statystyk, pokazywali charakter, zyskiwali swoje cele oraz ambicje, przez co często zdawałoby się pewny na stówę transfer nagle nie wypalił, bo piłkarz w ogóle nie był zainteresowany przenosinami do naszego zespołu. Z drugiej strony, oprócz samych profili zawodników, dużą wagę z roku na rok przykładano do rozbudowy infrastruktury klubów. Z czasem te ostatnie zyskały cały sztab szkoleniowy, wpływający na jakość funkcjonowania poszczególnych elementów drużyny, takich jak trening, skuteczniejsze wyszukiwanie potencjalnych wzmocnień czy prawdopodobieństwo złapania kontuzji przez naszego grajka. Pojawiły się media, a wraz z nimi spekulacje przed meczami, możliwość publicznego pochwalenia bądź zganienia podopiecznych. Cała otoczka współczesnego futbolu stopniowo zaczynała być coraz bardziej obecna z każdą kolejną częścią CM. I tak z roku na rok, powoli, ale w odpowiednim tempie, rozwijała się seria. W pierwszych latach XXI wieku Championship Manager był już uznaną marką, a gry ze stajni Sports Interactive sprzedawały się jak świeże bułeczki. Wszystko wskazywało na to, że przyszłość serii jest stabilna, ale rzeczywistość, jak to często bywa, okazała się nieco inna.


Rozłam

W 2003 roku prężnie dotychczas działający duet Sports Interactive (producent) oraz EIDOS Interactive (wydawca) wypuścił dwie legendarne z dzisiejszego punktu widzenia gry: CM 4 oraz CM Season 03/04. Oba tytuły okazały się znakomite. Ba! Do dziś można spotkać się z opiniami stawiającymi je na piedestale w całej długiej historii menedżerów piłkarskich. Były to tytuły ważne także z innego powodu. Ówcześnie fani "ceema" nie spodziewali się, że niedługo po wydaniu CM 03/04 zakończyła się pewna epoka w historii SI.

Doszło bowiem do rozłamu między dwoma firmami. Sports Interactive zachował najważniejsze: kod źródłowy gry, Eidos zaś musiał zadowolić się prawami do nazwy Chamionship Manager. W praktyce oznaczało to, że SI zajmą się produkcją ChampManów pod innym szyldem, a Eidos będzie musiał znaleźć nowego producenta dla kolejnych części z oryginalnym tytułem. Udało się i jednym, i drugim, choć dziś już wiadomo, kto wygrał tę bratobójczą rywalizację.

Eidos postanowił dać szansę dla Beatiful Game Studios, dla którego był to pierwszy projekt o takiej skali. Tak narodził się Championship Manager 5, wydany w 2005 roku na pecety, PS2 oraz Xboksa 360. Niestety, gra okazała się jedynie popłuczynami po serii - matce. Zabrakło pomysłu, innowacji, a przede wszystkim geniuszu Collyerów, bez których po prostu nie udało się stworzyć dobrej gry. Podobnie było z następnymi częściami produkcji BGS. Żadna z nich nie spełniła standardów bardziej wymagających graczy i mimo że przewijały się przez rynek aż do 2010 roku, nie zdobyły ani poklasku, ani większej popularności. W końcu Eidos dał sobie spokój z tym projektem, widząc, że ewidentnie daleko im do mistrzów branży, którymi nieodmiennie do dziś jest załoga Sports Interactive. Warto też wspomnieć, że w międzyczasie (lata 2006-2014) rynek próbował podbić całkiem przyzwoity FIFA Manager, lecz podobnie jak nowy CM, nie okazał się godnym rywalem dla zapowiedzianej w lutym 2004 roku nowej serii gier od braci Collyer.


Umarł król, niech żyje król!

Nowy tytuł zainspirowany był grą o tej samej nazwie wydaną w 1982 roku. Rozbudowana kampania promocyjna przed premierą zawierała m.in. konkurs na logo, zorganizowany wśród miłośników starych ChampManóworaz wydanie okolicznościowego czasopisma na temat Football Managera 2005. Czuć było, że nadchodzi coś wielkiego i rzeczywiście tak było. Premiera gry w listopadzie 2004 okazała się epokowym wydarzeniem świata gier menedżerskich. Nowy wydawca, Sega, równie poważnie potraktował dystrybucję, dzięki czemu tytuł trafił do 25 krajów Europy, Azji, a nawet Afryki.


Sama gra była pod wieloma względami przełomowa. Ulepszono interfejs, rozbudowano interakcje z piłkarzami oraz menedżerami przeciwnych drużyn. Otrzymaliśmy do dyspozycji jeszcze większą bazę danych, tworzoną przy udziale ponad dwóch tysięcy zapaleńców, obserwujących regularnie swoich ulubieńców z krzesełek stadionów. To tak zwani "researcherzy", zajmujący się hobbystycznie dostarczaniem informacji o poszczególnych piłkarzach oraz klubach. W dużym stopniu ich zasługą jest fakt, że baza danych FM jest tak ogromna oraz wiarygodna. Bo kto nie chciałby, żeby jego ulubiony zespół został odpowiednio odwzorowany w największej grze piłkarskiej wszech czasów? Ten proceder trwa zresztą do dziś, dzięki czemu i tak imponująca ilość informacji jest z roku na rok coraz bardziej szczegółowa.

Football Manager 2005 to nie tylko start nowej serii, ale także wiele zmian w rozgrywce, które okazały się nie tylko przełomowe, ale też skutecznie usprawniane w kolejnych częściach. Pojawili się agenci zawodników, udostępniono więcej niż dotychczas grywalnych klubów. Sports Interactive otworzyli się jeszcze bardziej na społeczność graczy, którzy tworzyli alternatywne interfejsy (tzw. "skiny"), dodawali nieobecne z powodu braku licencji herby klubów, koszulki, zdjęcia piłkarzy czy stadionów. Dzięki temu, nie dość że doświadczaliśmy znakomitej, zaawansowanej symulacji futbolu, to mieliśmy poczucie, że sami możemy spersonalizować swoją ulubioną grę. Był to doskonały krok ze strony twórców, świadomych jak ważne jest wsparcie społeczności.

Kolejne edycje Football Managera rok po roku wprowadzały kosmetyczne zmiany w strukturze gry, dodając rozmowy motywacyjne, rozbudowując opcje taktyczne czy zwiększając rolę agentów podczas negocjacji transferowych. Silnik meczowy również ulegał niewielkim modyfikacjom, aż do premiery FM 2009, kiedy to pokuszono się o wprowadzenie do meczów pełnego trójwymiaru. Była to rewolucja w serii, gdzie dotychczas obserwowaliśmy wyłącznie biegające kulki. Jednakże niska jakość grafiki w nowym widoku sprawiła, że trudno było nie uśmiechać się ironicznie, widząc koślawe modele piłkarzy. Moim zdaniem zabijało to immersję płynącą z gry, przez co, mimo niewątpliwego rozwoju trybu 3D zwłaszcza w nowych wersjach, pozostaję tradycjonalistą - obserwuje wyłącznie klasyczne "kulki", tak jak wielu innych graczy, podzielających tę opinię. Pozytywną stroną natomiast pozostaje fakt, że cały czas mamy wybór. SI absolutnie nie zmusza do korzystania z nowego widoku, pozwalając by gra dalej wyglądała jak przytaczany przez złośliwych Excel.

Seria, aż do najnowszej odsłony 2017, ciągle zaskakuje nowymi mechanikami oraz usprawnieniami i tak już świetnej rozgrywki. Właściwie mamy wszystko czego potrzebujemy - znakomitą zabawę, przeogromną bazę danych i mnóstwo radochy z gry. Jest to rozbudowany do maksimum symulator futbolu, który swego czasu przewidział jak wielką karierę zrobi Cristiano Ronaldo czy Leo Messi.

Prowadzi to jednak do dużego realizmu, który siłą rzeczy przekłada się na grywalność. A stąd już bardzo blisko do uzależnienia, które zostało wielokrotnie zaobserwowane u graczy Football Managera. Tym właśnie zajmiemy się w drugiej części artykułu, kończąc niniejszym część historyczną, będącą niejakim wprowadzeniem do meritum.

Skradzione życie

Gry małżeńskie

Liczby są bezlitosne. W Wielkiej Brytanii 35 małżeństw rozpadło się przez Football Managera. Wydaje się nieprawdopodobne, żeby gra komputerowa mogła tak namieszać komuś w życiu, a jednak to miało miejsce naprawdę. W 2008 roku Sunday Sport opublikował następującą notkę:

"Gary James, 39 lat, twierdzi, że popularna gra - pozwalająca na prowadzenie klubu i piłkarzy - zrujnowała mu życie. Jego była, Jane, wyprowadziła się z domu w Bristolu w zeszłym tygodniu po trzeciej 48-godzinnej sesji grania w Football Managera. Gary powiedział: 'Doprowadzenie Bristol Rovers do Ligi Mistrzów jest ważniejsze niż moje normalne życie'."


Można snuć domysły, czy pozostałe 34 rozwody miały równie dramatyczny przebieg, jednak już z tej krótkiej informacji da się wywnioskować, że osoby najbardziej podatne na magię FM nie mają oporów przed zaniedbywaniem obowiązków w świecie realnym. Można znaleźć pełno przypadków nie tylko potwierdzających tę tezę, ale również pokazujących jak poważnie najwięksi zapaleńcy traktują swoje wirtualne kariery. Palenie ubrań, by poczuć klimat tureckiego stadionu? Otwieranie okien w zimie, by jeszcze bardziej wczuć się w warunki ligi rosyjskiej? Dla takich świrów nic nie stanowi granicy. Najbardziej absurdalna wydaje się relacja na temat gracza, rozgrywającego wirtualny finał Ligi Mistrzów. Facet specjalnie na tę okazję założył garnitur, a przy rozpoczęciu spotkania podał dłoń menedżerowi przeciwnej drużyny… Którym okazała się klamka w jego pokoju. Nic dziwnego, że o tej grze mówi się jak o nałogu. Dla nas, graczy, być może wydaje się to zabawne, ale spróbujmy wyobrazić sobie, że nasza partnerka odstawia takie numery. Wtedy na pewno nie byłoby nam do śmiechu.


Czy to tylko gra?

Przypadki uzależnienia zdarzają się zresztą nie tylko wśród wyjadaczy serii z forów internetowych. Grają także prawdziwi trenerzy. Ole Gunnar Solskjaer, dawniej świetny piłkarz, w latach 2011-14 pełnił rolę trenera norweskiego Molde. Przyznał kiedyś, że zanim zaproponował pewne rozwiązania taktyczne swoim piłkarzom, najpierw przetestował je na wirtualnych boiskach. David Moyes za czasów pracy w Evertonie poszedł o krok dalej. W 2008 roku podpisał umowę z twórcami, dzięki czemu miał dostęp do bazy danych gry. Było to wydarzenie bez precedensu, lecz nie odosobniony przypadek. Obecnie Football Manager to nie tylko gra komputerowa, lecz profesjonalne narzędzie, z którego korzystają skauci klubów piłkarskich w realnym świecie. Sports Interactive kilka lat temu podpisał umowę z Prozone Sports, firmą specjalizującą się w profesjonalnych analizach sportowych, co pozwoliło udostępnić narzędzie analityczne dla pracowników klubów, zajmujących się wyszukiwaniem dobrze rokujących piłkarzy.


Miles Jacobs, prezes SI, w 2014 roku wypowiedział się na ten temat następująco: "Przez lata słyszeliśmy historie, że prawdziwi managerowie i skauci używali naszych danych, by pomóc sobie w procesie rekrutacji. Od teraz to oficjalne. Menedżerowie z całego świata będą znajdować i porównywać piłkarzy używając danych i systemu wyszukiwania, który będzie wyglądał znajomo dla graczy Football Managera". W praktyce oznacza to, że granice między grą a piłkarską rzeczywistością zaczynają się zacierać. Nic więc dziwnego, że wielu z nas potrafi zatracić się w tym fascynującym świecie na długie godziny, zapominając o nudnej codzienności i szarości za oknem. FM rozpala wyobraźnię, kusi możliwością odniesienia wymarzonego sukcesu, pozwala poczuć się kimś ważnym oraz daje możliwość pokonania nielubianych przeciwników. Uzależnienie od tej gry jest rzeczywistym problemem.

Powstała nawet książka na ten temat. "Football Manager Stole My Life: 20 Years of Beautiful Obsession" ukazuje to zagadnienie z perspektywy graczy, którzy spostrzegli, że przekroczyli granice. Można tam znaleźć relacje maniaków FM-a, wywiady z twórcami gry, rozmowy z psychologami. Autorzy opisują historię żołnierza z Afganistanu, który na swoim laptopie grał podczas ataku moździerzowego(!). Jak więc widać, problem jest poważny i chociaż zdecydowana większość z nas potrafi odnaleźć granicę między grą a tym co znajduje się poza monitorem, niektórzy zatracają się do tego stopnia, że zagraża to realnie ich życiu i zdrowiu.


Własne podwórko

Jako wieloletni gracz zarówno ChampManów jak i FM-ów, doskonale rozumiem istotę tego zjawiska. Grałem w wiele tytułów, ale tę serię pokochałem całym sercem. Tysiące rozegranych godzin, mnóstwo zarwanych nocy. Sukcesy, porażki, walenie głową w ścianę, rwanie włosów z głowy. Granie w FM to jedna wielka sinusoida emocjonalna, która w skrajnych przypadkach doprowadzić może do szaleństwa. Wprawdzie nigdy nie zdarzało mi się w znaczącym stopniu zaniedbywać obowiązków z tego powodu, jednak wiele razy chodziłem do szkoły, na uczelnię czy do pracy niewyspany z powodu zbyt długiego maratonu z Football Managerem. Niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nie czekał z utęsknieniem na styczniowe okienko transferowe albo ważne spotkanie w finale europejskich pucharów. Jeszcze jeden mecz, ostatni raz sprawdzę co na rynku transferowym i idę spać… O cholera, już jest jasno?!

Mając w głowie własne doświadczenia oraz przytoczone wyżej przykłady, postanowiłem sprawdzić, jak sprawa ma się u nas w Polsce. Dlatego stworzyłem ankietę, skupiającą się na symptomach uzależnienia od gry. Poprosiłem o opinie chłopaków skupionych wokół fejsbukowej grupy Football Manager - Polska Scena. Zgodnie z oczekiwaniami, otrzymałem mnóstwo interesujących odpowiedzi, co pozwoliło mi dokonać analizy zjawiska uzależnienia od FM w Polsce, uwzględniając moim zdaniem najbardziej reprezentatywną, zaangażowaną w grę, a co za tym idzie - miarodajną, grupę respondentów.


Przesłuchanie

Wyniki okazały się intrygujące. Największa ilość graczy należy do grupy wiekowej 20-25 lat. To akurat nie dziwi, podejrzewałem, że większość stanowić będą młodzi mężczyźni. Okazuje się, że statystyczny polski gracz Football Managera zaczynał od którejś z tych części serii: CM 4, CM 03/04 lub FM 2008 - one pojawiały się najczęściej przy pytaniu o Wasze początki z grą. Powody rozpoczęcia przygody były różne. Kumpel polecił grę, usłyszeliście gdzieś o symulacji bardziej interesującej niż FIFA czy PES i postanowiliście zagrać albo odpaliliście z ciekawości i wsiąknęliście. Jedna osoba wskazała ojca jako osobę, która poleciła mu grę. Ba! Opisywała nawet jak wspólnie rozegrali kilka sezonów. Szacun!

Co ciekawe, zdecydowana większość z Was zaczynała zabawę w menedżera w bardzo młodym wieku. Dominującym przedziałem wiekowym było 8-12 lat. Sam miałem 8 lat kiedy dorwałem w swoje ręce pierwszą grę z serii, ale dotychczas myślałem, że tendencja będzie zgoła odmienna. To prowadzi do hipotezy, że zapaleńcy menedżerów od Sports Interantive już od młodych lat gustowali w ambitnych grach. Co potwierdza fakt, że większość z Was pozostała przy serii, regularnie rozgrywając kariery w kolejnych częściach FM. Zapytani o inne tytuły, w większości wskazywaliście gry sportowe, erpegi oraz strategie.

Czas przejść do najbardziej interesującej części: odpowiedzi na temat objawów uzależnienia od Football Managera. Ponad 3/4 graczy stanowczo zaprzecza, aby czas przeznaczany na grę wpływał na obniżoną jakość wykonywanych przez nich obowiązków. Niekiedy przyznajecie, że zdarzyło Wam się zawalić coś ważnego z powodu gry. Zaledwie kilka osób twierdzi, że nadmierna ilość czasu spędzana na wirtualnych boiskach źle wpływa na ich życie osobiste. Nic dziwnego.Większość z nas potrafi się kontrolować, chyba każdemu zdarzyło się przesadzić, ale poza skrajnymi przypadkami, tendencja nie wydaje się być niepokojąca.

Oczywiście najczęściej gramy w domu, chociaż nieznacznie niżej plasuje się szkoła oraz uczelnia. Niewielu graczy decyduje się na rozgrywkę w godzinach pracy, ale zdarza im się umilać podróż sesją z FM-em. Posiadanie laptopa na nudnym wykładzie na pewno jest kuszące, zwłaszcza kiedy widzimy zachęcającą ikonkę na pulpicie, krzyczącą do nas, by w nią kliknąć. Tylko ciekawe jak to się odbija na ocenach podczas sesji.

W pytaniu o ważne sprawy, które zaniedbaliście, nieco niepokoi dość często odpowiedź związana z Waszymi partnerkami. Zdecydowana większość ankietowanych przynajmniej raz wolała spędzać czas przed monitorem, niż z dziewczyną. Niektórzy twierdzili nawet, że w dłuższej perspektywie miało to zgubny wpływ na ich relacje uczuciowe. Smutne, ale prawdziwe. Zapewne w kraju nad Wisłą także zdarzyły się rozstania (kto wie, może nawet rozwody?) z powodu nadmiernej fascynacji wirtualną karierą…

Najdłuższe jednorazowe sesje z FM-em są u nas dalekie od przytoczonych wcześniej 48-godzinnych maratonów, które zniszczyły małżeństwo w Anglii. Najwięcej odpowiedzi wskazywało na posiedzenia w granicach 4-8h, nieco mniej 8-12h. Kilka osób może mieć poważny problem - granie non stop 12h lub więcej uznaję za przesadę. Jeśli zaznaczyliście taką odpowiedź, mam nadzieję, że były to odosobnione zdarzenia, a nie regularne zjawiska w Waszym życiu!

Wyniki ankiety wskazują, że oczywiście FM jest u nas bardzo cenioną produkcją, jednak daleko nam do świrów z Wielkiej Brytanii, którzy poświęcali swoje życie rodzinne, by tylko doprowadzić ulubiony zespół na piłkarski szczyt. Owszem, zdarzają się przypadki, że gra staje się ważniejsza od naprawdę istotnych spraw, ale jako że jest to zdecydowana mniejszość, nie sądzę, żeby trzeba było się nad tym dłużej rozwodzić. Wydaje się, że wypadamy naprawdę w porządku jako grupa. Jesteśmy oczywiście zróżnicowani, jak każda społeczność, ale pomimo kilku odchyleń od normy, nie mamy się czym martwić. Ankieta pokazuje, że cieszymy się tą grą często i długo, ale w rozsądny sposób, nie zaniedbując w znaczącym stopniu ważnych dla nas spraw.


Ostatni gwizdek



Od 25 lat kolejne grupy zapaleńców futbolu z mniejszym lub większym powodzeniem prowadzi podwójne życie. Dzielimy czas na rzeczywistość zwyczajną oraz alternatywną. Cieszymy się z sukcesów naszych drużyn, przeżywamy porażki. Niewątpliwie seria menedżerów od Sports Interactive wpływa na życie wielu z nas, będąc wspaniałą odskocznią od problemów codzienności. Pamiętajmy jednak co w życiu jest naprawdę ważne i nie dajmy się zwariować. Świetnie jest mieć pasję, ale jeszcze lepiej kontrolować wszystkie swoje pokusy, nie pozwalając by nas zdominowały. Zjawisko uzależnienia od Football Managera jest bowiem realne i trzeba traktować je bardzo poważnie.

Nie zmienia to jednak faktu, że oprócz zniszczonych związków czy utraty pracy, cała seria od 1992 roku wielokrotnie dawała milionom ludzi radość. A z radością stworzoną ludzką ręką bywa często tak, że jej przedawkowanie prowadzi do fatalnych skutków. Zatem nie pozostaje mi życzyć sobie i Wam niczego innego niż rozsądnego czerpania satysfakcji zarówno za sprawą FM, jak i innych wartościowych gier. Miejmy nadzieję, że SI jeszcze długo będą raczyli nas imponującą symulacją futbolu, tak rzeczywistą, że można się w niej zatracić. Wówczas będzie można napisać jeszcze niejedną historię na temat tych wyjątkowo skutecznych złodziei czasu.


Źródła: 1. 2, 3, 4, 5.
14

Oglądany: 54042x | Komentarzy: 41 | Okejek: 141 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

18.04

17.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało