Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Zapiski ze świątyni dumania - parę zaskakujących faktów o kupie

76 592  
230   65  
Wielki, nakryty jedwabnym obrusem stół, a na nim talerz z wyszukaną hipsterską potrawą kuchni molekularnej. Za fortunę, którą za ten posiłek zapłacono można by sobie pewnie kupić niewielką wyspę i proklamować małe państewko. Tym żarciem się nie najesz, natomiast pewne jest jedno – prędzej czy później je wysrasz.

I choćby nie wiadomo jak ekstatyczną pysznością było zjedzone przez Ciebie danie, to gówno zawsze jest takie samo.

O ile lubimy prowadzić długie rozmowy o smakowitych kąskach, które trafiły na nasze stoły, a robienie zdjęć posiłkom przez nastoletnie blogerki jest czynnością społecznie akceptowalną, to już o kupie gadać nikt nie chce. No, bo czy ktoś normalny zacznie rozmowę od słów: „Stary, ale ostatnio pięknie się zesrałem?”. Dziwne, przecież to całkiem naturalna część naszego życia.
Dziś, jak już z tytułu wywnioskowaliście, dowiecie się kilku zupełnie niepotrzebnych nikomu do życia faktów na temat kupy.

Turystyczne, rajskie plaże… z gówna

Przejrzysta, błękitna woda, słoneczne promienie głaszczące nasze nagie ciała, majestatycznie falujące cycki ratowniczek i ten śnieżnobiały piasek. Karaibskie wysepki słyną ze swych pięknych, białych plaż, na których to wylegują się marzący o świętym spokoju turyści.


Gdyby tylko wiedzieli, że leżą na rybich odchodach. Konkretnie – 90 gatunków ryb z rodziny skarusowatych (zwanych też papugorybami). Zwierzęta te żywią się głównie wodorostami oraz obumarłymi koralowcami. Te ostatnie nie do końca są trawione i ryby wydalają je w postaci białego żwirku. Jako że papugoryb jest bardzo dużo, a każdy z ich reprezentantów potrafi wyprodukować ponad 90 kilogramów „piasku” rocznie, plaże na bieżąco pokrywają się kolejnymi warstwami świeżego… no, cóż – gówna.


Kupa na Księżycu

Chcielibyśmy trwać w błogim przekonaniu, że przedstawiciele naszego gatunku pozostawili po sobie na Księżycu jedynie odciski butów i flagę wbitą w ziemię. Niestety – prawda jest taka, że na powierzchni naszego naturalnego satelity wala się wiele innych pamiątek po nas. A są to łaziki, sondy, niepotrzebne żelastwo, sporo śmieci oraz… 96 worków pełnych stolca, uryny i wymiotów.


Jako że każda z księżycowych misji zakładała zabranie ze sobą na Ziemię próbek piasku i skał, nikomu nie opłacało się targać ze sobą z powrotem wyprodukowanego przez astronautów szamba. W ten sposób wspomniane worki dołączyły do pozostałych, ważących łącznie ponad 200 ton, pamiątek po człowieku.

Mina lądowa ukryta w wielbłądzich odchodach

Ze wszystkich miejsc, w których można ukryć minę, gówno parujące na piachu wydaje się miejscem najgorszym. A jednak to właśnie w odchodach wielbłądów amerykańscy saperzy instalowali ładunki wybuchowe. Czemu? A temu, że stacjonujący w Afryce kierowcy niemieckich czołgów wierzyli, że przejechanie po wielbłądzim placku przynosi szczęście.


Człowiek uczy się na błędach. Okazuje się, że Niemiec też. Po kilku spotkaniach z „gównianymi minami", żołnierze zasiadający za sterami czołgów zaczęli omijać szerokim łukiem świeże kupy. Zamiast tego przejeżdżali po odchodach, na których widać już było ślady czołgowej gąsienicy. Widząc tę nową tendencję, Alianci zaczęli produkować miny lądowe, które wyglądały jak… „bezpieczne” wielbłądzie gówno, po którym już wcześniej przejechał czołg.

Kupa powinna utonąć!

Zdrowy stolec powinien iść na dno niczym Wanda, co Niemca nie chciała. Unoszący się na powierzchni wody balast zrzucony z naszych jelit może bowiem być oznaką choroby układu pokarmowego i problemów z przyswajaniem tłuszczów i podstawowych substancji odżywczych. Dryfujący stolec jest też czasem oznaką nietolerancji laktozy.


Fenomen Mariko Aoki

W 1985 roku pewna Japonka - Mariko Aoki - napisała poważny, naukowy artykuł o zaobserwowanym przez siebie intrygującym zjawisku. Miało ono polegać na silnej potrzebie wypróżnienia się spowodowanej wizytą w… księgarni. Okazuje się, że istnieją osoby, które kontakt z książkami odreagowują w toalecie.


Nie do końca wiadomo, co jest przyczyną tego fenomenu i czy w ogóle należy takie doniesienia traktować poważnie. Wśród teorii próbujących w racjonalny sposób wytłumaczyć to zjawisko pojawiają się takie, które sugerują, że intensywny zapach farby drukarskiej może działać przeczyszczająco. Nie zapominajmy też, że wiele osób czyta podczas siedzenia na kiblu i być może kontakt z książkami automatycznie sprawia, że toaletowi bibliofile mają ochotę zasiąść na „tronie”.

Co ma kawa do kupy?

Wiadomo – azjatycką kawę kopi luwak wytwarza się z ziaren wydłubywanych z gówna małego, futerkowego ssaka zwanego łaskunem. Natomiast drugą rzeczą łączącą kofeinowy napój ze stolcem jest fakt, że dla wielu osób kilka łyków porannej kawy jest równoznaczne ze żwawym galopem do ubikacji na „dłuższe posiedzenie”.
Sprawą zajęli się naukowcy i potraktowali ten temat wyjątkowo poważnie. W końcu zjawisko solidnego parcia na zwieracz po wypiciu kawy deklaruje aż 30% miłośników tego napoju, więc coś musi być na rzeczy.


Okazało się, że kluczem do tej zagadki jest produkowana w naszych żołądkach gastryna – hormon, który aktywuje się, kiedy jesteśmy najedzeni po korek. Działa on trochę jak taki bacik, który pogania nasz układ trawienny do szybszego pozbywania się treści pokarmowej. Żołądek wówczas wzmaga produkcję soków trawiennych, a większa ilość krwi pompowana jest do w rejony układu pokarmowego. Dodatkowo gastryna stymuluje perystaltykę jelit, uruchamiając całą wydalniczą maszynę. Jak dowiedziono – kawa, szczególnie wypita na czczo, również sprawia, że zaczynamy produkować gastrynę, mimo że jeszcze nie zjedliśmy śniadania…

Czemu tak bardzo gardzimy kaką?

Większość zdrowych na umyśle ludzi reaguje na kupę obrzydzeniem, czyli według Karola Darwina – jedną z sześciu najprymitywniejszych, uniwersalnych emocji. Czemu akurat ten twór składający się w głównie z wody, błonnika i nieprzetrawionych fragmentów jedzenia wywołuje u człowieka tak mocną reakcję?


To już zasługa ewolucji. Ta obdarzyła nas mechanizmem unikania pewnych rzeczy, które mogą być dla nas niebezpieczne. Nazwijmy to takim „behawioralnym systemem immunologicznym”. Z kupą jest podobnie jak z fetorem psującego się mięsa, smrodem osób niedbających o higienę czy swądem rozkładających się śmieci – nieprzyjemny, odrzucający nas zapach jest dla nas sygnałem, że bliższy kontakt z jego źródłem może wystawić nas na atak chorobotwórczych bakterii. W przypadku kału jest to m.in. cholera - zaraza, która przez wieki wyrżnęła w pień setki milionów ludzi.

Źródła: 1, 2, 3, 4, 5
6

Oglądany: 76592x | Komentarzy: 65 | Okejek: 230 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało